top of page

Fotosesyjna trylogia

[2013]

 

Tego lata byłam gościem Lizki dwa razy. W obu przypadkach był to bardzo urozmaicony tydzień.

Pierwszy pobyt zaowocował dwiema sesjami z Kamą. Jeden na warszawskiej Starówce, a dwa dni później u Niej w studio. Zwłaszcza sesja na Starówce dostarczyła niezapomnianych wrażeń. Gdy byliśmy już gotowi do wyjścia, nad Warszawą zrobiło się czarno i lunął deszcz. Postanowiliśmy czekać, nawet całą noc, bo koncepcja sesji była taka, by zrobić ją w nocy. Na szczęście pogoda nad nami się ulitowała i o północy zaczęliśmy zdjęcia, które dostały jeszcze dodatkowego atutu, gdyż mokry po silnym deszczu bruk na Starówce cudownie odbijał światło, potęgując kolorystykę zdjęć.

Dwa dni później odebrałam telefon, a w nim usłyszałam Kamę, która zapytała, czy się już goliłam na twarzy. Na szczęście jeszcze nie i następnego dnia spotkaliśmy się u Kamy w studio, gdzie zostałam rozebrana, pomalowana, ustrojona biżuterią, dano mi w dłoń kufel z piwem, założyłam perukę i tak powstała jedna z najbardziej zwariowanych moich sesji.

Trzecia sesja nie doszła w tym czasie do skutku, właśnie przez bardzo kapryśną pogodę. Ale i tak poczułam jej smak. Byliśmy w salonie sukien ślubnych na marszałkowskiej, gdzie przymierzyłam suknię ślubną. W ten sposób zbliżyłam się do realizacji mojego największego marzenia w świecie fotomodelingu. Sesji w sukni ślubnej.

Co się odwlecze to nie uciecze.

Zwłoka wyszła nam na dobre. Sesja miała miejsce podczas mego kolejnego pobytu w Warszawie. Na dzień przed zdjęciami, kama znalazła Leszka, który wsiadł w pociąg i przyjechał ze Śląska, by razem ze mną wziąć udział w tej niezwyklej sesji. Na samym wstępie Kama zafundowała mi kolejną niespodziankę. Wizaż robiła mi Ania, która poznałam podczas sesji u Lalki prawie rok temu. Sesja odbyła się w Parku Arkadia 100 km od Warszawy. Suknię ubierałam w ogródku przy stacji benzynowej. Najpierw w mini poszłam na kawę z naszą ekipa do budynku stacji, co już było dla niektórych pracowników tejże stacji przeżyciem. Za to w momencie, gdy wychodziłam z ogródka do samochodu, już w sukni i welonie, wręcz tkwili przyklejeni z nosami do okna. Ale miałam frajdę.

Sesja była niezwykła, co potwierdzają zdjęcia. Leszek okazał się idealnym partnerem, który doskonale wszedł w rolę, jaką miał odegrać. A ja dzięki niemu wzniosłam się na wyżyny moich możliwości.

Zagraliśmy jak w klasycznym teatrze antycznym.

A najciekawszym momentem było, gdy spotkaliśmy się w parku z inną Parą Młodą, tym razem autentyczną, która akurat w tym samym czasie także miała sesję w tym parku.

Tak, marzenia się spełniają. Mam jeszcze związane dokładnie z tą tematyką i wierzę, że jeszcze kiedyś je zrealizuję.

Model Leszek Korusiewicz

Wizaż Anna Catnel Piechocka

Stylizacja i foto Kama Bork

 

W galerii zdjęcia portretowe. Nie mogłam przecież nie utrwalić swoich wizerunków zaraz po powrocie z sesji. A że raz była to piąta nad ranem....

jestem kim jestem

bottom of page