top of page

Święto kobiecości...na parkingu.

[08.08.2014]

 

Moja sesja On The Road tak mi się spodobała, że wiedziałam, że szybko tam wrócę.

Kilka dni później, zamiast do miasta, o czym wspominam w poprzednim dziale, pojechałam leśna trasą. Do samochodu zabrałam obie pary szpilek, wszystkie legginsy z lycry, kurtkę, rajstopy z lycry, nowy komplet biżuterii i mój push-up.

A wychodząc z domu zabrałam jeszcze z wieszaka na wszelki wypadek moja sexi mini sukienkę.

Pierwszy przystanek zrobiłam na leśnym parkingu, gdzie testowałam swoje pierwsze jegginsy. A potem z małym przerywnikiem na stoku, wróciłam na parking, który odkryłam poprzednim razem.

I tak ponownie świętowałam swoja kobiecość. Tylko przy niektórych zdjęciach obserwowałam, czy nic nie jedzie, ale tych akurat było niewiele. Myślałam, że sesje w legginsach z lycry i kurtce będę w miejscu publicznym robiła w topiku, który zresztą zabrałam ze sobą. I który jako jedyny pozostał cały czas w torbie...

Przekonałam się też, że wreszcie trafiłam na takie rajstopy z lycry, o jakich marzyłam. Miałam je już na sobie w domu podczas sesji Prima Balleriny, ale wtedy nie zauważyłam tego, co widać w świetle dnia. Wiele razy widziałam dziewczyny w mocno świecących rajstopach z lycry, ale nie wiedziałam, jakie to są. Kilkakrotnie już kupowałam, ale nie trafiłam na takie, jakie mi się podobały. Teraz wreszcie trafiłam. I w dodatku nie są drogie i są w moim rozmiarze.

Zabrałam swoją zieloną tunikę, która tym razem z powodzeniem spełniła rolę mini sukienki, gdy miałam założone do nich rajstopy zamiast legginsów. Już wiem, że spokojnie mogę zabrać ze sobą sporą część swojej typowo kobiecej garderoby, bo będę miała gdzie ją nosić. I tak rozwiązał się już praktycznie kolejny problem. Już nie muszę się zastanawiać, gdzie i kiedy będę mogła wykorzystać swoje sukienki, spódniczki i szpileczki. Nawet moje fetyszowe kreacje nie muszę zabierać do lasu. Zapewne odkryję jeszcze nie jedno ciekawe miejsce w pobliżu miejsca zamieszkania, gdzie będę świętowała swoją kobiecość. I już wiem, że nie będę tego robiła raz w miesiącu w Stuttgarcie, tylko praktycznie raz w tygodniu. A stając się na co dzień coraz bardziej wizualnie kobieca, poprzez stroje codzienne, poprzez rosnące włosy, poprzez bardziej widoczną biżuterię, którą dostałam od Emmi, taka forma bycia sobą w pełni mi wystarczy.

Bo ja to robię dla siebie. Nie potrzebuję publiki. Nic już nikomu nie muszę udowadniać. Oczywiście, także forma stuttgarcka ma swoje zalety, z których nie zrezygnuję, bo lubię widzieć zazdrosny wzrok, ale także, i to zdecydowanie częściej, życzliwe uśmiechy i zainteresowanie. I tylko tak mogę poznać takie osoby jak Gabi, Ana Maria, Jade czy Nadine.

Muszę w miarę szybko wybrać się do Aalen i zobaczyć jak tam jest. Myślę, że w przyszłości będę świętowała swoją kobiecość na dwa sposoby. Jeden to klasyczna sesja z pełną torbą ciuszków i kilkoma parami butów. A druga to wyjazd do miasta (Stuttgart, i może Aalen, a kto wie, czy i nie inne miejsca), gdzie będę miała na sobie jeden strój, ale też bardzo kobiecy (pojadę w legginsach a w torbie będę miała spódniczkę i rajstopy i obowiązkowo jakieś fajne buty). I wcale nie będę brała aparatu i statywu tylko zrobię sobie parę zdjęć smartfonem.

Będę po prostu chciała tego dnia być sobą w takiej formie, w jakiej nie mogę być na co dzień.

Tak więc będę świętowała swoją kobiecość na dwa sposoby, jeżeli nie na więcej...

A będę świętowała, bo to zawsze będzie dla mnie specjalny dzień, czy to spacerując po Stuttgarcie, czy robiąc sesję fotograficzną na parkingu lub w muzeum Kiemele.

 

Następnego dnia będąc w sklepie, gdzie kupiłam akurat te rajstopy, przyjrzałam się im dokładniej i już wiem wszystko. Zazwyczaj kupowałam rajstopy o rzadkim splocie, cienkie. W tym wypadku skupiłam się na formie, bo chciałam bez majtkowe do sesji Gracji, tak, żeby nic nie wystawało spod body. Teraz zauważyłam, że akurat te mają gruby splot, 40 DEN, i są dokładnie takie, jakich szukałam. I kupiłam sobie jeszcze jedne w innym odcieniu.

jestem kim jestem

bottom of page