
Imieninowy „prezent”
[25.07.2014]
Ani syn, ani siostra.
Ani teraz, mimo, ze uważam, i chyba się nie mylę, że dla Nich to imię jest prawdziwe, ani 23 listopada, gdy obchodzę swoje nowe imieniny, z którymi się identyfikuję obecnie.
Ale syn postarał się o „prezent” i dla mnie to kolejny dowód, że moje męskie życie to same kłopoty. Oczywiście w tym przypadku to tylko zbieg okoliczności, ale mimo wszystko, fakt, że dostałam tą wiadomość w dniu swoich męskich imienin zamiast życzeń.
Nie przyjadę tutaj wiosną swoim samochodem. Nie będę nim też jeździła w Polsce. I nigdy już nie kupię starego samochodu. Prześladuje mnie jakiś pech z tymi samochodami. Teraz, gdy wydawało mi się, że wreszcie trafiłam, musiałam mieć wypadek, który wyciągnął kolejne fundusze, i to nie małe. A teraz okazało się, że remont spraw mechanicznych, które ujawniły się po sprawdzeniu w warsztacie mechanicznym, to koszt...
Lepiej nie mówić.
Ale przekonałam się też, jak się zmieniłam. Bez chwili wahania podjęłam decyzję o sprzedaży, a jak się nie uda, o oddaniu na złom. I nie ważne, że tyle już wydałam. Wydałam, nie mam i basta.
Ale nie wydam już więcej.
Moja mama fajnie się zachowała.
Zadzwoniła i zapytała, czy ja w ogóle obchodzę teraz te imieniny. Dla Niej zawsze.
A reszta ?
Syn ? Nie wiem.
Siostra ? Zaprosiłam Ją na swoje urodziny. Na Jej prośbę przesunęliśmy przyjęcie o tydzień. Powiadomiłam Ją o tym. Jak przyjedzie, to fajnie. Jak nie da rady, trudno.
Ale pisze do mnie per ona...
I napisała mi, że nie złożyła mi życzeń imieninowych, bo ja już przecież nie jestem Krzysztofem.
Ucieszyłam się, bo tak faktycznie jest...
jestem kim jestem