top of page

Christopher-Street-Day Stuttgart 2014

Wir Machen Aufruhr !

Polid-Parade „Gleiche Rechte und Akzeptanz”

Działo się !

[26.07.2014]

 

Jak ja żałuję, że nie mam swojej szarfy i korony...

Ale to nic, co się odwlecze to nie uciecze.

W tym roku jadę głównie z ciekawości zobaczyć, jak to wygląda. Natomiast za rok, jak nadal będę tutaj, a mam nadzieję, że tak, będę miała je ze sobą. Będę miała też moje sukienki i oczywiście kosmetyki. I samochód, by zabrać swobodnie to, co będę potrzebowała.

I być może zgłoszę oficjalnie u organizatorów swój udział.

A teraz już odliczam ostatnie dni...(gdy piszę te słowa, jest wtorek).

 

Część pierwsza

Drugie stuttgarckie święto kobiecości Lukrecji

 

Wreszcie nadszedł ten dzień !

Tak, jak postanowiłam, tak zrobiłam. Pojechałam w komplecie „zielono mi”. Nie zabrałam nic więcej, tylko moje nowe sandałki oczywiście. I nowe bolerko. Sprawdziło się fajnie, bo dzień był w kratkę. Ale i tak na takie sytuacje jeszcze bardziej praktyczne jest moje czarne, które niestety mam w Polsce.

Ten wyjazd potraktowałam jako sprawdzenie. Chciałam zobaczyć, jak to jest i już wiem, że jak będzie mi dane być za rok tutaj, pojadę na paradę w specjalnym stroju i później. Nie będę brała aparatu ani statywu.

A tym razem miałam oczywiście i aparat i statyw. I dobrze, bo w takiej formie, w jakiej wzięłam w tym roku udział w paradzie, w moich myszkach było o wiele wygodniej i praktyczniej. Co innego, gdybym szła w paradzie od początku...

Kto wie, za rok ?

A moje nowe sandałki sprawdziły się rewelacyjnie. Założyłam je w parku i chodziłam, pozowałam. Podczas spaceru deptakiem, trafiłam w inne miejsce, gdzie szykując się do zdjęcia, stałam się obiektem zainteresowania bardzo rezolutnej kilkuletniej damy, która oczywiście musiała sprawdzić, co widać w aparacie, jak robił zdjęcie.

Kilkakrotnie deszcz urozmaicił moje pozowanie. Czułam się bardzo swobodnie i szczęśliwie.

Moja zielona tunika okazała się jeszcze z jednego względu praktyczna. Mojego super push-upa założyłam jeszcze na dworcu w Gmünd, nie zdejmując tuniki, tylko pojedyńczo ramiączka. Tak więc zrealizowałam swoje pragnienie. Byłam w najbardziej kobiecej wersji, jaka jest w chwili obecnej dla mnie dostępna. I przekonałam się jeszcze o jednym. Makijaż robiłam wcześnie, ok 8 rano. A wieczorem, gdy wróciłam do domu, ok 22, w lustrze nadal miałam wizualnie gładką twarz. Oczywiście zarost już wyszedł, ale nie raził. To kolejny dowód, że moje problemy z moim wizerunkiem bardziej siedzą w mojej głowie, niż w naturze.

 

Część druga

Polit-Parade

 

Wreszcie zajęłam pozycję, oczywiście, sprowokowana publicznością, ponownie założyłam na chwilę szpilki i zrobiłam parę zdjęć. A potem skupiłam się już na paradzie. I nakręciłam ją praktycznie całą. Jak będzie już gotowa do pokazania, to link umieszczę tutaj.

I mogę wrócic na chwilę do pierwszej części tego cyklu. Teraz już wiem, że parady są ważne i mają ogromną wartość. Ale także ważne jest, jak jest zorganizowana. Nie było ani jednego objawu kontrmanifestacji. Nie było także zbyt wyzywających kreacji. A te, co były, były podane ze smakiem i humorem.

To było wielkie swięto wszystkich i wiem już, że parady mają ogromną moc. Szkoda, że u nas zazwyczaj stają się powodem politycznych przepychanek i awantur prowokowanych przez szukających sensacji oszołomów.

Ta parada też była upolityczniona, czego wyraz jest nawet w nazwie „polityczna demonstracja”. Na zakończenie parady był więc polityczny na Placu Zamkowym.

Ja w każdym razie już nie mam dylematu. Jak będzie możliwość, to będę na paradch, bo widziałam reakcje ludzi, świetnie się bawiłam i już tęsknię do następnej.

I wiem, że tutaj nikt by Tęczy nie spalił. Tutaj swobodnie mogła sobie być tęcza z balonów, na tle której oczywiście zrobiłam sobie zdjęcia. A na reprezentacyjnym placu Stuttgartu były na maszty wciągnięte flagi w kolorach tęczy...

 

Część trzecia

Taka mała konkluzja.

 

Przekonałam się, że wcale już obecnie nie potrzebuję pełnego makijażu, peruki i spudniczki, by czuć się w pełni także wizualnie kobietą. Wystarczył mój nowy zestaw biżuterii, biustonosz i bardzo kobiece legginsy, które w zestawie z długą obcisłą tuniką, będącą praktycznie mini sukienką, dały mi wszystko, czego potrzebowałam.

Dzięki temu utwierdziłam się ostatecznie, że nie ma we mnie już nic z tego, co jeszcze niedawno powodowało, że czuję się sobą w pełni. Nie potrzebuję sukienki, spódniczki, peruki, makijażu...

Ale oczywiście nie zrezygnuję z tego, zwłaszcza, jak już przywiozę swoje rzeczy jesienią z Polski. Wtedy na pewno moje wyjazdy do Stuttgartu nabiorą innego wyrazu.

Kocham legginsy, bo są sexi i wygodne. Doskonale podkreślają moje nogi. Ale równie mocno kocham czuć i widzieć na swych nogach rajstopy, zwłaszcza z lycry w zestawieniu ze spódniczką albo sukienką. Więc będę oczywiście szukała możliwości noszenia ich nie tylko na leśnej polanie czy przed lustrem w moim pokoju.

I na koniec. Gdy kupiłam swojego kociego super push-upa, szukałam pasujących majteczek. Znalazłam, kupiłam i oczywiście zrobiłam to także po to, o czym pisałam, by mieć komplet i zakładać komplet. I co zrobiłam, gdy pierwszy raz publicznie miałam założony mój nowy staniczek? Kocie majteczki zostały w szufladzie!

Następnym razem na pewno się poprawię...

Niestety, nie udało mi się spotkać ani z Jade ani z Nadine.

Ale to nic, jeszcze nie raz będzie okazja.

jestem kim jestem

© 2017 by Lukrecja Kowalska. Proudly made by Wix.com All Rights Reserved

  • Facebook Classic
  • Vimeo App Icon
  • YouTube Classic
bottom of page